Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/157

Ta strona została skorygowana.
153

Już właśnie policjant miał ich schwytać, gdy w nowo przybyłych rozpoznał Maksa Lamara i policjanta.
— Gdzie jest on? — zapytał doktor.
— Oto ptaszek! — odpowiedzieli posterunkowi, dumni ze swej zdobyczy.
— Ależ my szukamy nie tego! To nie jest Sam Smiling!
— Nie ruszaliśmy się stąd! Nikogo tu więcej nie było, — odpowiedział posterunkowy.
— A więc, — stwierdził Maks Lamar, — pozostał on w domu. Jeden z was odprowadzi tego ptaszka na policję i proszę go tam trzymać pod dobrą strażą. A dwaj inni pójdą ze mną.
I Maks Lamar z dwoma policjantami poszedł z powrotem do domu Smilinga, obejrzał mury uważnie i dokładnie.
— Ho, ho! ta sień wydaje mi się mocno podejrzaną, — powiedział, wskazując drzwi zamknięte, sąsiadujące z warsztatem szewskim.
Były to właśnie drzwi, prowadzące do drugiego sklepu, wynajętego również przez Sama Smilinga i przez tajemne przejście połączone z kryjówką szewca.


∗             ∗

Co tymczasem robił Smiling?
Kiedy ujrzał Toma wpadającego w ręce policji, postanowił nie iść tą drogą i korzystając z chwilowego zamieszania, wywołanego ujęciem bandyty, otworzył sobie spokojnie drzwi od drugiego sklepu, gdzie znajdowały się wszystkie zdobycze z kradzieży i rabunków.
Tam pospiesznie napełnił swe kieszenie złotem i drogocennemi kamieniami, wsłuchując się w odgłosy rozbijania przepierzenia.
— Możesz sobie walić dalej. — uśmiechnął się. — Ściana jest mocna!