Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/160

Ta strona została skorygowana.
156

ne poddanie się znanym sobie przepisom. I pociąg majestatycznie przeszedł przed trzema miotającymi się w bezsilnej złości ludźmi! Po podniesieniu rampy samochód popędził dalej.
— Słuchajcie, Smithson, — rzekł Lamar do inspektora, oto jest rysopis bandyty, którego ścigamy. Ja wysiądę na dworcu w Surfton, gdzie przybędziemy prawdopodobnie już po nadejściu pociągu. Macie dobrze obserwować, czy Sam Smiling nie pojedzie dalej. Jeżeli nie, to znaczy, że zamierza on pozostać w Surfton, gdzie nie trudno wam będzie wpaść na jego trop. Z chwilą, gdy to się stanie, dajcie mi o tem znać natychmiast. Adres mój: willa pani Travis. Wszyscy tu ją znają. Zrozumieliście?
— Rozkaz, panie doktorze... Ale... dlaczego pan lepiej nie idzie ze mną? Pociąg jest na stacji. Mamy dość czasu a działać jest zawsze lepiej we dwóch.
Maks Lamar zrobił ruch zniecierpliwienia.
— Róbcie to, co wam powiedziałem. Ja mam już mój plan.
Inspektor wysiadł a Maks Lamar poszedł swoją drogą.
Prawdę mówiąc, miał on tylko jeden, jedyny plan: ujrzeć Florę jaknajprędzej. W chwili tej to jedno miało dla niego znaczenie.