Gdy nazajutrz rano Lamar się zbudził, nie dokuczały mu już skutki potłuczenia i upadku. Ubrał się i zatelefonował pytając o zdrowie panny Flory.
Odpowiedział mu Japończyk Yama, oświadczając, ze panna Travis kąpie się w tej chwili w morzu.
Doktor więc wyszedł, spiesząc się na plażę. Tam zastał Florę w towarzystwie wiernej Mary, siedzącej u podnóża skały.
— Panie doktorze, co się panu stało? — spytała zaniepokojona Flora. — Dlaczego pańska prawa ręka jest obandażowana a dolna warga rozcięta? Proszę powiedzieć...
— O, to nic wielkiego, — rzekł Maks. — Taka mała pamiątka, pozostawiona mi przez Sama Smilinga.
I w krótkich słowach, obracając w żart swoje przejścia, opowiedział przebieg onegdajszej nocy.
— Jednego żałuję, — dodał, — a mianowicie, ze skutkiem zmęczenia i oszołomienia nie podziękowałem temu włóczędze tak, jak powinien był uczynić.
— Proszę wybaczyć, panie Lamar, ze przeszkadzamy panu, ale w hotelu oświadczono nam, że możemy znaleźć pana na plaży.