Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/179

Ta strona została skorygowana.
175

— Tem gorzej, jeżeli mnie złapią, — mruczał z wściekłością. — Ale drogo sprzedam swą skórę!... Narazie podkradnę się do jakichś kuchen a tam napewno coś się dla mnie znajdzie.


∗             ∗

W tym właśnie czasie Flora pożegnała się z Lamarem i wracała do domu.
Pani Travis i Mary wyszły na jej spotkanie, obie bardzo zaniepokojone.
— Skąd wracasz Flo? Czy byłaś aż tam, gdzie się paliło? — spytała pani Travis.
Flora uśmiechnęła się do niej i zarzuciła jej ręce na szyję.
— Mamusio najdroższa, błagam cię, nie obawiaj się o mnie!
Pani Travis rozchmurzyła się i idąc do domu rzekła:
— Więc doktor Lamar opuścił już Surfton? Żałuję bardzo. Co za przemiły człowiek!
— O, tak! Nie jest on uczonym zasuszonym nad książkami, lecz umie zdobycze wiedzy w czyn wprowadzić, — odpowiedziała Flora. — Przyznaję, że mam dla niego wiele szacunku i sympatji.
— Zupełnie słusznie, kochanie! I ja również cenię bardzo doktora, jego dzieła, jego system, tak nowy w medycynie.
A Flora dodała:
— Zdaje mi się, że ja jednak interesowałabym się znacznie mniej pracami temi, gdyby to kto inny prowadził.
Pani Travis uśmiechnęła się. A Flora mówiła dalej, bardzo podniecona:
— Z całych sił moich chciałabym mu dopomódz w poszukiwaniach. Chciałabym też bardzo, by wreszcie udało mu się rozwiązać tę straszliwą zagadkę Czerwonego Koła... Tak,