Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/18

Ta strona została skorygowana.
14

żyjącego jakiemś piekielnem życiem. Zdawało mu się. że jego obie ręce złączone zakreślają wokoło szyji syna jego najokropniejsze koło — koło śmierci.
Nagle puścił ofiarę. Ta wizja śmierci była dla niego nie do zniesienia. Jego syn zaduszony przez niego! Przez kilka chwil zły genjusz instynktu trzymany był na wodzy — ale jedynie podczas tych paru chwil. Koło Czerwone nie znikło.
Jednym susem Dżim znalazł się przy kracie. Zdawało mu się, że słyszy kroki dozorcy, robiącego swój obchód.
W tej chwili Bob, wciąż rozciągnięty na podłodze, nie mogący lub nie chcący wstać, jęknął głośno.
Wówczas Dżim stracił głowę. Kryzys jego wzrastał ale zmieniał podmiot wściekłości. Dozorca powinien był nadejść. A wówczas nastąpiłoby zaaresztowanie Boba i syn jego byłby w więzieniu.
A Koło Czerwone wciskało mu się w ciało: o męczarnie niewypowiedziane! Koło Czerwone wciągało jego myśli jakiś wir zawrotny, gdzie były płomienie i krew.
Kroki zbliżały się.
Wówczas Dżim szalonym wysiłkiem chwycił syna wpół posunął go aż do otwartego okna. Jakaś przeszkoda. Potem łoskot rzeczy padającej, na bruk podwórza. Była to deska, owi most powietrzny, łączący z sąsiednim dachem.
Ostatnie popchnięcie.
Bob zniknął.
Kiedy dozorca wszedł do celi, znalazł tam starego Dżima leżącego na ziemi i łkającego konwulsyjnie, bez pamięci...