Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/188

Ta strona została skorygowana.
184

— Yama! — odezwała się Flora, — my wyjeżdżamy zaraz. Ty zostaniesz dziś jeszcze tutaj, by dokończyć pakowanie bielizny i srebra. Oto klucz od wielkiego kufra. Wyszlesz go do miasta pociągiem.
Yama skłonił się i wyszedł w ślad za swą panią.
Sam Smiling, który słyszał całą rozmowę, zdecydował się nagle: przełazi przez okno i znalazł się w mieszkaniu.
Tymczasem pani Travis, córka jej i Mary wsiadły do auta, czekającego przed bramą. Samochód odjechał do miasta.
Yama posłuszny rozkazom, poszedł na strych i zaczął przygotowywać wielki kufer do pakowania. Gdy nachylony nad wnętrzem, wydobywał coś leżącego na dnie, ciężka ręka schwyciła go za plecy i wywinęła nim kozła. Yama osłupiał, ujrzał człowieka o twarzy uśmiechniętej, ale którego oczy rzucały groźbę, a w którego rękach połyskiwało ostrze długiego noża...
— Cóż, młodzieńcze! Pakujemy się, jak widzę?
Yama trząsł się, nie mogąc wymówić ani słowa.
— Co tam znajduje się w tej skrzyni olbrzymiej? Pokaż no?
Służący chciał zaprotestować.
— Noo... masz dobre maniery, ty żółtotwarzy! — rzekł Sam drwiąco. — Ale nie radzę... nie radzę!... Prędzej, wypróżnij no ten kufer! Bo inaczej....
Przerażony Japończyk usłuchał, wyciągając z kufra całą jego zawartość.
— A teraz, — rzekł Sam, — spróbujmy, czy będzie tara wygodnie. Hm, jeżeliby tam włożyć poduszkę...
I bez dalszych rozmyślań wlazł do środka, rozkładając się w szerokim wnętrzu wygodnie.
— Słuchajno, ty żółtaczko, — rzekł głosem cichym a pełnym groźby. Zamkniesz ten kufer, zawołasz posługaczy