Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/196

Ta strona została skorygowana.
192

— Więc tak będzie dobrze! — zapytał.
— Doskonale! — odpowiedziałem.
— W takim razie może będziesz łaskaw podpisać się obok mnie, na prawo.
Zrobiłem jak życzył.
Zaledwie położyłem mój podpis, gdy Silas wyrwał mi dokument z niesłychanym pospiechem.
Jego gorączka potęgowana zaniepokoiła mnie. Zacząłem bacznie obserwować wszystkie jego ruchy. Silas obrócił się do mnie plecami. Nachyliłem się, by widzieć dokładniej i ujrzałem jak zdjął górną część dokumentu, pod którą znajdował się drugi arkusz, z tekstem odmiennym od pierwszego. Jedynie podpisy były na dokumencie, zamaskowanym poprzednio. Ogarnęło mnie przeczucie jakiejś podłości i zażądałem wyjaśnienia. Farwell, widząc że jego machinacje są odkryte, złożył dowody niesłychanego cynizmu.
— Więc co? — rzekł ironicznie. — Robię, co mi się podoba. Pan stanąłeś po stronie tych kanalji by mnie obedrzeć z mego dziedzictwa! A teraz ja was trzymam dobrze!
I cofając się o parę kroków, rozwinął dokument, pozwalając mi czytać.
Przeczytałem co następuje:

„Ja niżej podpisany, Gordon adwokat-syndyk, mający za zadanie strzedz interesu urzędników i robotników Kooperatywy Farwell, wziąłem sumę 75.000 dolarów, sumę należną jako dochód kwartalny personalowi Kooperatywy.
Czytane i uznane:
Silas Farwell.
Czytane i uznane:
G. Gordon.

Wobec takiego lotrostwa straciłem głowę. Rzuciłem się na Silasa i zacząłem go dusić za gardło. Jednakże on mnie