Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/20

Ta strona została skorygowana.
16

Maks Lamar wywoływał zawsze zdziwienie u tych, którzy znając go z reputacji, stykali się z nim osobiście poraz pierwszy.
Zważywszy jego głębokie doświadczenie oraz sumę wiedzy, zebranej z głębokich studjów o kryminalistyce, o popędach zbrodniczych, o dziedziczności fizycznej i moralnej, możnaby oczekiwać spotkania się z człowiekiem dojrzałym, nerwowym, przedwcześnie zestarzałym.
Maks Lemar przedstawiał zupełnie co innego. Mając lat trzydzieści sześć, zachował wygląd młodzieńca; wysoki, szczupły, muskularny; elegancki w swojem ubraniu ciemnem i dobrze skrajanem, przedstawiając obraz siły giętkiej i prędko spełniającej rozkazy.
Inteligencja widniała na jego czole szerokiem, które odsłaniała gęsta, ciemna czupryna. W jego szarych oczach, przenikliwych, jasnych i spokojnych, we wszystkich linjach jego wygolonej twarzy, o rysach regularnych i cerze matowej, wyczytać można było decyzję, domyślność i energję, energję dochodzącą aż do postanowienia najbardziej nielitościwego... Ale gdy uśmiechnął się, gdy jakieś uczucie miłosierdzia lub tkliwości rozjaśniało mu rysy, wówczas można było bez trudu zdać sobie sprawę z całej dobroci, tak starannie ukrywanej pod jego zwykłą flegmą.
Przyjaciele jego mówili o nim, że jest to najpewniejszy i najusłużniejszy z ludzi, a zdanie to podzielali wszyscy ci nieszczęśliwi, którymi doktór zainteresował się podczas swoich badań i których wspomagał z życzliwością mądrą i zawsze dyskretną.
Wrogowie jego — t. j. niektórzy z najgorszych jego kljentów — bali się go straszliwie. Cała ta zwierzyna więzień i przytułków, które on odwiedzał, wszyscy wykolejeńcy, alkoholicy, półwariaci, monomani, których on badał wady i ob-