— Powiada pan, że ma pan dowody?
— Dowody pisemne.
— No tak, wycedził niechętnie doktor, ale widywało się już oskarżenia oparte na... pomyłkach, — dokończył, z trudem powstrzymując cisnące mu się na usta wyrażenie: „fałszu“.
Silas zaprotestował:
— Jeżeli pan zechce mi towarzyszyć do biura, mogę panu przedstawić te niezbite dowody.
Lamar nie wahał się. Chciał bowiem przekonać się o prawdziwym charakterze Gordona.
W chwili, gdy Lamar i Farwell wychodzili z klubu, jakieś auto przejeżdżało tamtędy. Nagle, o pięćdziesiąt metrów dalej, samochód stanął. Wysiadła z niego kobieta i skierowała się szybko ku idącym. Właśnie zbliżali się oni do biur firmy Farwell, gdy usłyszeli za sobą miły, radosny głos dziewczęcy.
— Cóżto, panie doktorze? Pan przechodzi obok swych przyjaciół i nie poznaje ich pan nawet?
Doktor odwrócił się i skłonił się z szacunkiem przed panną Travis.
Ona to bowiem wysiadła z auta, którem jechała razem z Gordonem. Ten ostatni w samochodzie miał oczekiwać jej powrotu w parku.
— Jakże się paniom podróżowało? — zapytał Maks. — Pozwoli pani przedstawić sobie pana Silasa Farwell. A pan, panie Farwell, czy nie będzie pan miał nic przeciwko temu, by pana Travis udała się razem z nami do biura? Jest to przyjaciółka mądra i niezawodna, która bardzo interesuje się mojemi pracami.
Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/201
Ta strona została skorygowana.
197