Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/204

Ta strona została skorygowana.
200

I nagle, wywracając stół, krzesła, czyniąc piekielny harmider, zaczęła przeraźliwie krzyczeć.
Mężczyźni, przekonani, że obok odbywa się straszliwa jakaś walka, rzucili się na pomoc. Tymczasem drzwi do gabinetu otworzyły się i ukazała się Flora z włosami w nieładzie, z oczami przerażonemi, prawie padając ze strachu.
— Tam, tam... człowiek... Uderzył mnie, wyrwał mi torebkę... Łapać go! Prędzej!..
Maks podniósł Florę i posadził ją na fotelu.
— Ale jak wyglądał ten człowiek? — zapytaj Silas.
Panna Travis opowiadała przerywanym głosem, dysząc ciężko:
— Wysoki... blondyn... zdaje mi się... kapelusz miękki... ubranie szare... Ale czego panowie tracicie czas? Proszę mu odebrać moją torebkę, przecie tam są moje kosztowności... moje listy!...
Lamar nie wahał się dłużej.
— Nie traćmy już ani chwili czasu, — zawołał do Silasa. — Biegnijmy! Każdy z nas przetrząśnie inną stronę ulicy!
Silas poszedł z doktorem, coprawda bez wielkiego entuzjazmu.
Gdy drzwi się za nimi zamknęły, Flora zerwała się z fotelu. Po gorączkowem, doskonale zagranem podnieceniu, przyszedł na nią wielki spokój. Zbliżyła się do biurka Farwella i wzięła pokwitowanie Gordona, chowając je za gors.
Następnie podeszła do kasy, przy której Silas w pospiechu zostawił klucz, otworzyła i wyciągnęła kilka paczek banknotów, odliczyła je starannie i również ukryła za stanikiem.
Poczem, nie zdając sobie sprawy dlaczego to czyni, wróciła do biurka, wzięła dwa arkusze białego papieru, złożyła je wpół i wycięła dwa równe białe koła. Jeden z nich poło-