żyła na miejscu widocznem na biurku, na drugim napisała parę zdań czerwonym ołówkiem i zawiesiła na kasie ogniotrwałej. Po załatwieniu tych czynności wróciła do sieni, uczesała się przed lustrem, z zadowoleniem stwierdziła, że z ręki znikł zupełnie znak Czerwonego Koła i najspokojniej w świecie usiadła na ławce.
Za parę minut wrócili obaj mężczyźni.
Maks Lamar podał Florze torebkę, którą znalazł w kącie kurytarza, gdy wracał z nieudałego pościgu.
— Proszę sprawdzić, czy nic nie brakuje, — powiedział. — Widocznie bandyta, uciekając, rzucił to po drodze. Ale nie spotkaliśmy nikogo podejrzanego.
Flora pożegnała się, udając wielkie zmęczenie.
— Przepraszam pana najmocniej, panie Farwell, że byłam niechcący powodem takiego zamieszania! Pożegnam już panów. Wrażenie to złamało mnie i lepiej, bym zaraz wróciła do domu.
Lamar odprowadził pannę Travis do drzwi, a po powrocie do biura zastał Farwella, chodzącego dużemi krokami po pokoju.
— Jednakże cała ta historja jest bardzo dziwna, — zaczął, gdy wtem wzrok jego padł na koło, położone przez Florę na biurku.
— A to co takiego? — zawołał.
Lamar wziął papier, oglądając go z największem zdumieniem.
Nagle Silas krzyknął rozpaczliwie:
— Kwit? gdzie jest kwit Gordona?
Napróżno przerzucał papiery — kwitu nie było.
— Może włożyłem dokument do kasy?
Czekała go jednak nowa niespodzianka: białe koło!
Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/205
Ta strona została skorygowana.
201