Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/209

Ta strona została skorygowana.
205

— Niech pan przyjmie te małą zaliczkę, — rzekła uszczęśliwiona, podając Gordonowi paczkę banknotów. — Potrzebuje pan przecie trochę pieniędzy na najpotrzebniejsze wydatki, chociażby na doprowadzenie do porządku swego ubrania i powierzchowności. Nie, niech pan nie odtrąca... To nie moje pieniądze... Jest to suma, którą Silas Farwell winien był panu jako honorarium. Teraz jestem zmuszona pożegnać pana, ale mam nadzieję, że się zobaczymy niebawem. Będzie pan zawsze miłym gościem w Blanc-Castel. I lekko, radosna, zniknęła na zakręcie aleji. Gordon kazał szoferowi objechać park, wysiadł z przeciwnej strony, w pobliżu robotniczego przedmieścia, gdzie wygląd jego nie zwracał szczególniejszej uwagi, zapłacił za auto i oddalił się, kryjąc się w biednych zaułkach. Widząc na jednem podwórzu rozpalony ogień, poczekał, aż dozorujący go robotnik oddalił się na chwilę i rzucił w płomienie nieszczęsny swój kwit.
Wówczas odszedł, spokojny. Droga do zrehabilitowania była już rozpoczęta.

Wychodząc z biura Farwella, Lamar rozważył sytuację. Straszliwe podejrzenia nabierały cech prawdy... Z wszystkich danych jedna tylko była konkluzja:
Flora Travis była tajemniczą kobietą, oznaczoną Czerwonem Kołem.
Czyż można jeszcze wątpić: pożar w skałach w Surfton i wypadek w biurze Lamara?
Nie, pomyłki tu być nie mogło. Flora Travis i kobieta z Czerwonem Kołem — to jedno... I doktor, ponury i zamyślony, wrócił do siebie.
Flora tymczasem była już w Blanc-Castel. Odrazu udała się do swoich apartamentów, zamknęła drzwi, wyjęła zza