Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/21

Ta strona została skorygowana.
17

ciążenia dziedziczne, drżeli pod jego badawczem okiem i przed nim zapominali swych kłamstw.
Ale Maks Lamer miał jeszcze innych nieprzyjaciół: mała ilość kolegów miernej wartości, nie mogących mu przebaczyć że w tak stosunkowo młodym wieku zdobył sobie stanowisko znaczne i wysokie.
Koledzy ci twierdzili, iż Maks Lemar tak daleko posunął miłość swego zawodu, że przekraczał granice swych zadań i że czasami zdawało mu się dać unieść przez ciekawość zawodową, przez pasję w dochodzeniach kryminalistycznych, że wpędzał się aż na tereny, nie będące już odpowiednie dla lekarza, lecz dla detektywa.
Ale on, choć echo tych krytyk obijało się kilkakrotnie o jego uszy, odpowiadał, śmiejąc się spokojnie:
— To prawda. Rozwiązanie problemu psychologicznego więcej ma dla mnie wartości, niż rozwiązanie zadania nauki czystej. Trudno mi oprzeć się pokusie, rozwiązania zagadki chwytającej mię zawsze na widok śladu, jakie pozostawia po sobie zręczny złoczyńca. A zresztą, czyż nie jest dla mnie rzeczą konieczną studjować zbrodnię, by poznać zbrodniarza? Nie z książek przecie uczymy się medycyny, ale w szpitalach; nie w biurze zamkniętem można rozstrzygnąć kwestję odpowiedzialności lub nieodpowiedzialności danego osobnika. Moje laboratorjum — to rojenie się poczwarek ludzkich, uwijających się w w nizinach wielkiego miasta. Ja analizuję planę społeczeństwa tak, jak chemik bada ciało, złożone z pierwiastków jeszcze nieznanych.

Po ukończeniu swego raportu doktór Lamer powrócił do swego biurka.