— Silas Farwell nigdy nie zgodził się szczerze ze szlachetnem rozporządzeniem swego ojca. Jeśli to smutne indywiduum, które chciwość i nieuczciwość zapchnęły na drogę występku. Nie warto już ponownie prosić go o wypłatę naszych zaległych procentów. On nam nie odda. To łotr, na którego słowa słuszne i sprawiedliwe nie robią żadnego wrażenia. Jedynie postrachem można coś wydusić z niego...
— Słusznie mówi! Idźmy do tego łotra! — zawołał tłum.
W tem wśród rozkołysanej fali ludzkiej ukazała się amazonka na kasztanowym koniu.
— Z drogi! — zawołała, puszczając Trilby w galop.
Tłum rozsunął się, a wówczas kobieta rzuciła do nóg mówcy dużą żółtą kopertę i znikła w tumanach kurzu.
Watson nachylił się i podniósł kopertę. Robotnicy otoczyli go zwartem kołem. Watson przeczytał donośnym głosem napis na kopercie:
Poczem złamał pieczęć i otworzył kopertę. Posypały się banknoty. Do pieniędzy dołączony był list następującej treści:
„Oto należne wam procenty, o które dopominacie się zupełnie słusznie! Podzielcie je między sobą, gdyż jest to wasza własność.
Podniósł się jeden potężny okrzyk radości.
Watson przemówił znowu:
— Towarzysze! Popołudniu podzielimy się pieniądzmi, które nam spadły tak cudownie! A tymczasem podziękujmy gromkim okrzykiem szlachetnej nieznajomej, której zawdzięczamy tę restytucję!