Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/214

Ta strona została skorygowana.
210

Grzmot oklasków i okrzyków był mu odpowiedzią.
Niezwykły ten hałas zaintrygował bardzo Silasa Farwella, który stojąc przy oknie a ukryty za firanką, przysłuchiwał się z trwogą poprzedniej dyskusji. Nagła zmiana głosów groźnych na entuzjastyczne zdziwiła go i uspokoiła, tak, że wyszedł ze swego ukrycia i zbliżył się do robotników.
— Co się tu dzieje? — zapytał.
Nie mówiąc ani słowa, Watson wyciągnął z kieszeni drogocenny pakiet, wyjął starannie banknoty i podał list Farwellowi.
Trudno opisać jego furję, cios bowiem był podwójny i uderzał w jego zachłanność oraz miłość własną.
— Kto wam oddał ten list? — zapytał.
A Watson odpowiedział grzecznie, ale z dużą dozą ironji:
— Piękna amazonka... Rzuciła nam ten list nie zatrzymując się... Myśleliśmy, panie dyrektorze, że to pan ją tu przysłał, by wreszcie zadośćuczynić sprawiedliwości...
Silas zagryzł usta i udał się do miasta.