ukryję mój wstyd i ból i nie będę miała sposobności do rozwijania straszliwej mocy mojej. Żyć będę wspomnieniami... a raczej jednem tylko wspomnieniem... którego pan nie może mi wydrzeć...
Wzruszona do głębi, zakryła twarz rękami i opadła na fotel, łkając gwałtownie.
Podczas tej długiej spowiedzi Maks Lamar przeszedł przez wszystkie stopnie rozpaczy. Wyznanie miłości było dla niego niespodzianką. Zrozumiał, że Flora powiedziała prawdę i w oczach jego stała się ona obecnie uosobieniem szlachetności, odwagi, bohaterstwa i dobroci. Nieszczęście, jakie ją dotknęło, było niezasłużone. Rozpaczał teraz, że osądził ja zbyt pośpiesznie, źle i nielitościwie. Pod wrażeniem tego upadł jej do kolan:
— Floro, Floro, nie płacz już! To ja błagam panią o przebaczenie! Źle panią zrozumiałem i osądziłem. Przebacz mi, kocham ciebie i uwielbiam! I pokornie, na klęczkach, z najgłębszą czcią i miłością zapytuje panią: Floro, czy zechcesz być moją żoną?
Dziewczyna smutnie potrzęsła głow.
— Być żoną pana? Nigdy! Nie! Nigdy!
— Dlaczego, Floro ukochana? Wiedzą i wiarą będziemy walczyli razem przeciwko niebezpieczeństwu. I przyrzekam ci, że wobec naszych wspólnych wysiłków, przeklęty stygmat nie ukaże się już nigdy.
Jednakże Flora opanowała się już zupełnie. Otarła ślady łez i rzekła z pozornym spokojem:
— Dziękuję panu za te dobre słowa, które nazawsze zatrzymam w pamięci i które pomogą mi znieść wszystkie przeciwności. Ale nie mogę zgodzić się na propozycję pana. Czuje, że nic nie potrafi zwalczyć tych wpływów, jakle nosze w sobie, a wolałabym umrzeć zaraz, niż uczynić pana
Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/222
Ta strona została skorygowana.
218