Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/225

Ta strona została skorygowana.
221

— Wiem dobrze, panie dyrektorze, rzekł, że pana nic nie potrafi zadziwić. Więc tu nie będę tłómaczył panu, jakim sposobem znalazłem się tutaj. Pozwoli pan jednakże, że powiem mu jakie są powody mego przybycia.
— Słucham pana, — odpowiedział Allen niewzruszony.
— Przybyłem tu kierowany uczuciem bardzo naturalnem, które sprawia, że ludzie niewinni nie chcą być poza prawem. Sytuacja taka jest nie do zniesienia. Postanowiłem więc z całą ufnością zwrócić się do pana i powiedzieć mu: „Nie jestem winien zarzucanej mi zbrodni. Proszę więc o ochronę prawa i myślę, że otrzymam natychmiastowe zadośćuczynienie“.
— Zdaje mi się, panie mecenasie, — rzekł Allen, — że pan idzie zanadto prędko. Trzebaby dostarczyć nam dowód braku winy.
— Mój Boże! Panie dyrektorze, przecie to jest rzeczą sprawiedliwości wynaleźć dowody winy, a nie rzeczą oskarżonego dowodzić swej niewinności.
— Więc pan twierdzi...
— ...Że jest niemożliwością dla mego oskarżyciela stwierdzić czemkolwiek moją winę.
— Dlaczegóż więc pan uciekał?
— Przyznaję, że się bałem... Tak się okoliczności wówczas dziwnie złożyły... Ale dzisiaj mam już przekonanie, że nic mi nie potrafią dowieść. Chce pan spróbować? Proszę łaskawie zatelefonować do Silasa Farwella, który mnie oskarżał i kazać mu przynieść dowody mej winy.
— Owszem, — zgodził się dyrektor policji, biorąc słuchawkę i łącząc się z kooperatywą Farwell.
— Hallo! Czy pan Silas Farwell? Właśne w gabinecie moim jest p. adwokat Gordon, który twierdzi, że oskarżenie