Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/227

Ta strona została skorygowana.
223

— Hallo!... Tak... Idę już... Proszę mu powiedzieć, że zaraz będę.
Dyrektor policji wsiał i zwracając się do Farwella rzekł:
— Wybaczy mi pan, że nie mogę mu dziś poświęcić więcej czasu. Ale nie mam ani chwili do stracenia. Sam Smiling jest ciężko ranny i oświadczył dozorcy, że znana mu jest tajemnica Czerwonego Kola.
— Czy mogę towarzyszyć panu? — spytał Farwell. — Jestem bowiem również wplątany w sprawę Czerwonego Kola.
— Opowie mi pan to po drodze... Chodźmy.
Przed bramą wsiedli do samochodu i w parę minut później znaleźli się w szpitalu 27. Przywitał ich tu lekarz i pielęgniarka i we czworo weszli razem do pokoju, zajmowanego przez bandytę.
Sam Smiling, z głową obandażowaną, leżał nieruchomo na łóżku, ale na odgłos kroków nowoprzybyłych, oczy jego zabłysły dziwnym blaskiem.
Randolf Allen zbliżył się do łóżka.
— Więc jakże tam, mój chłopcze? Niebardzo? Trzeba się trzymać.
Głuchy pomruk był jedyną odpowiedzią.
— Podobno znacie tajemnicę Czerwonego Koła i chcieliście mnie o tem opowiedzieć, co, Samie? — pytał Allen.
— Proszę się zbliżyć, wyrzekł Smiling omdlewającym głosem do dyrektora policji.
Allen usłuchał, siadając obok rannego.
— Uwaga, — szeptał Smiling. — Myślę, że już kończę dnie mego życia, a przedtem chcę powiedzieć, co wiem. Zdradzono mnie — za to muszę zapłacić. Otóż znam tajemnicę Czerwonego Koła. Jedna tylko osoba jest niem znaczona i ona popełnia wszystkie zbrodnie, kradzieże... To córka Dżima Bardena. Nikt o tem nie wie. Wszyscy myślą, że jest ona