Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/230

Ta strona została skorygowana.
226

Tymczasem Smiling znalazł się wobec innego nieprzyjaciela. Mianowicie pielęgniarka widząc, co się święci, pobiegła do gabinetu i uwolniła stamtąd zamkniętego dozorcę, który natychmiast przyszedł z pomocą. Sam Smiling, oparty plecami o ścianę, kopnięciem nogi w brzuch ubezwładnił go, przy tym nowym wysiłku wypuścił z rąk jednakże aparat telefoniczny. Podniósł go starszy lekarz i wymierzył nim cios bandycie. Smiling zachwiał się i cofnął, szukając punktu oparcia, by nie upaść. Po za nim znajdowało się otwarte okno, wychodzące na ulicę, tak, że bandyta nagle znalazł się w próżni. Zabrakło mu sił by rzucić się naprzód. Ogarnął go zawrót głowy i z krótkim, straszliwym okrzykiem, upadł.
Ciało jego zawarczało w próżni i z wysokości czterech piąter rozmiażdżyło się na bruku.
Właśnie w tej chwili nadchodzący Maks Lamar był świadkiem całej sceny. Widząc padające ciało, rzucił się na pomoc i nie mógł powstrzymać się od okrzyku zdumienia, rozpoznając w zniekształconych zwłokach Sama Smilinga.
Nadbiegli dozorcy i lekarze. Podczas gdy zabierano trupa, Lamar wziął na bok jednego z dozorców, rozpytując go o szczegóły.
— To wszystko była komedja, — kończył opowiadanie swe dozorca. — Udawał, że już kona, że ledwo może dokończyć spowiedzi.
— Jakiej spowiedzi? — indagował Lamar.
— Chcę powiedzieć o zeznaniach jego, o oskarżeniu, jakie złożył dyrektorowi Allenowi wobec tego grubego fabrykanta, Silasa Farwella. Powiedział, że zna tajemnicę Czerwonego Koła.
Maks Lamar zbladł.
— I cóż się okazało? — zapytał drżącym głosem.
— Ano, opowiedział awanturę całą, z której wynika, że osobą z Czerwonem Kołem jest...