Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/233

Ta strona została skorygowana.
229

ny pan Silas Farwell skarży się na kradzież, popełnioną u niego przez tę kobietę...
— Ee to, co się dzieje w firmie Farwell nie obchodzi mnie bynajmniej, — odrzekła Flora. — Nie wmówi pan chyba we mnie, że jestem tą złodziejką?
Pewność siebie Flory zbiła z tropu Randolfa Allena. Natomiast Farwell zachował zimną krew. Patrząc wprost na Florę, zapytał ją ostro:
— Więc jak potrafi mi pani wytłómaczyć fakt, że kradzież tę popełniono w chwili, gdy jedynie pani była w moim gabinecie?
Napięcie nerwowe doszło u Flory do szczytu; napróżno siliła się odpowiedzieć, skurcz straszliwy zdławił jej gardło; nie mogąc wydobyć głosu, podniosła rękę, wskazując Farwellowi drzwi...
Oczy wszystkich wlepione były w nią...
I jeden okrzyk wyrwał się z piersi czworga obecnych:
— Czerwone Koło!
Przeklęte znamię na białej ręce Flory Travis wypisało obręcz szkarłatną, ten niezaprzeczalny dowód winy. Nastąpiła chwila milczenia. Mimo namacalnego znaku, wątpiono.
Gdyby wahanie to trwało chwilę dłużej, napewno Flora, zwalczając dziedziczne instynkty, zdecydowałaby się na publiczne przyznanie się do popełnionych czynów. Myślała już o tem i chciała ponieść wszystkie konsekwencje. Niestety, Randolf Allen, otrząsnąwszy się z chwilowego osłupienia, zrobił krok naprzód. Wówczas Flora, nie namyślając się, uległa fatalnym mocom przeszłości, które zmusiły ją raz jeszcze do szukania awantur: nagle wybiegła z ogrodu, uciekając w kierunku domu.
Wpadła do sieni, zamykając drzwi za sobą; ponieważ klucza nie było w zamku, zaczęła gorączkowo gromadzić