cała ku temu biedakowi, memu prawdziwemu dziecku; przecie ta niegodziwa zamiana była przyczyną jego nieszczęścia i śmierci przedwczesnej... A miałby już teraz lat dwadzieścia!
Łzy przysłoniły wzrok biednej Kobiety. Płakała nad synem, którego nie znała, o którym nie wiedziała nic, chyba to jedno, że zginął z ręki Dżima Bardena.
Opanowała ją niepohamowana chęć dowiedzenia się wszystkich szczegółów, których udzielić jej mógł jedynie doktor Lamar. Udała się więc do niego.
Doktor Lamar przyjął gościa z serdeczną uprzejmością i zapytał o cel wizyty.
— Proszę mi powiedzieć wszystko, co panu wiadomo o moim synu — rzekła drżącym głosem.
Pani Travis mówiła cicho i prędko. Policzki jej płonęły gorączkowo.
— Tak, — dodała widząc zdziwienie doktora. — Chcę wiedzieć, czem on był, jak żył, czy bardzo cierpiał. Bo o synu moim, dla którego — bez mojej wiedzy i woli coprawda — byłam najgorszą matką, nie wiem nic, nic, nic...
Maks Lamar milczał chwilę, albowiem surowo osądził nielitościwe zachowanie się pani Travis wobec Flory. Teraz jednakże, widząc matkę złamaną nieszczęściem, uczuł litość.
— Niestety, łaskawa pani, — rzekł po namyśle, — nie wiem, co się stało z synem pani...
— Nie, nie, niech pan tego nie mówi, — przerwała pani Travis. — Chcę wiedzieć całą prawdę, doktorze Lamar. Wie pan równie dobrze jak ja, że synek mój, w chwilę po urodzeniu był mi zabrany przez tego strasznego bandytę Dżima Bardena. Wie pan również, że Dżim Barden, w złej czy dobrej wierze, nazywał go swoim synem i wie pan, że go za-
Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/250
Ta strona została skorygowana.
246