Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/254

Ta strona została skorygowana.
250

Na salę wszedł prezydent sądu w otoczeniu asesorów.
— Proszę wprowadzić oskarżoną! — padł rozkaz.
Tłum zakołysał się: oczy wszystkich zwróciły się na Florę Travis, którą prowadzono na ławę oskarżonych.
Ubrana skromnie, lecz elegancko, była piękniejsza jeszcze niż dawniej, bowiem bladość nadawała twarzyczce jej coś wzruszającego, a oczy, podkrążone ciemną obwódką cierpienia, spoglądały łagodnie i odważnie.
Przysięgli zajęli miejsca. Prezydent rozpoczął pytania.
Na wszystkie kwestje Flora odpowiedziała spokojnie i szczerze. Sprostowała niektóre daty i szczegóły, uporządkowała przebieg wypadków. Gordon spoglądał na nią, notując coś od czasu do czasu. Po ukończeniu przesłuchania oskarżonej, zawezwano świadków.
Pierwszym z nich był Maks Lamar. Sytuacja jego, jako lekarza i znawcy sądowego, dodawała wagi zeznaniom. Od jego orzeczenia miała w wielkiej mierze zależeć odpowiedź trybunału na pytanie: czy Flora Travis jest odpowiedzialną czy nie?
Po złożeniu przysięgi doktor zwrócił się twarzą do publiczności, by lepiej być słyszanym.
Zaledwie jednak zaczął mówić, gdy zatrzymał się nagle...
Do sali trybunału, przez drzwi w głębi weszła kobieta siwowłosa, ubrana czarno. Była to pani Travis.
Flora, nie spuszczająca oczu z doktora, ujrzała ze zdumieniem, że spogląda on w głąb sali. Obejrzała się i wzrok jej spotkał się z tą, którą z głębi duszy zawsze darzyła miłością synowską. Zadrżała, wzruszenie oblało rumieńcem jej blade policzki i mimowolnym ruchem wyciągnęła ręce, nie mogąc powstrzymać tego okrzyku dziecka, wołającego o pomoc: