więc darowuje szlachetnie tych siedmdziesłąt pięć tysięcy dolarów, które mu ukradziono.
Ironia ta nie przypadła wcale do gustu Silasowi. Blady z wściekłości nie ośmielił się odpowiedzieć.
Świadkowie odwodowi byk słuchani z wielkiem zainteresowaniem. Między nimi znajdowali się ci wszyscy, dla których interwencja Flory równała się cudowi Opatrzności. Więc padały tu entuzjastyczne słowa wdzięczności dla Flory, upodobniającej się raczej do dobrodziejki niż do winnej.
Przy przesłuchaniu Mary wzruszenie doszło do szczytu, a wierna opiekunka, mówiąc o swej ukochanej pupilce, znalazła słowa proste, a tak szczere i piękne, że publiczność płakała.
Przewodniczący oddał głos oskarżycielowi publicznemu. Prokurator, pan Tramelson, miał zadanie bardzo ciężkie i delikatne. Wybrnął z tego, przyjmując jako zasadę sprawiedliwość surową i ślepą. Sprawiedliwość, — według p. Tramelsona, — musi sądzić o faktach samych, nie bawiąc się w rozstrząsanie intencyj.
— Zasady są zasadami i na nich spoczywa cały budynek społeczny. W imię tych zasad żądam od trybunału skazania, nie sprzeciwiając się jednakże, by przyznano Florze Travis korzystanie z dobrodziejstwa okoliczności łagodzących.
Oskarżenie to, umiarkowane bardzo w treści i formie, przyjęto przychylnie.
— Obrońca Gordon ma głos!
Adwokat Flory wstał i zaczął przemawiać głosem pięknym, muzykalnym, jednającym mu sympatię słuchaczy. Krasnomóstwo jego polegało przytem na przekonywaniu publiczności wywodami prostemi i bardzo logicznemi. Opowiadając od początku historię przygód Flory Travis, wykazał jasno, że czyny zarzucone oskarżonej, uwieńczone były wynikiem
Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/258
Ta strona została skorygowana.
254