pomyślnym. Następnie przesunął przed przysięgłymi szereg postaci „ofiar“ jej postępowania, ale główne uderzenie zachował dla Silasa Farwella, co spotkało się ze szmerem sympatii publiczności.
Odpowiadając na zarzuty prokuratora Gordon mówił:
— Wypadek panny Flory Travis jest, — że się tak wyrażę, — „wyjątkiem wyjątkowym“. Czyny, przez nią popełnione, miały konsekwencje szczęśliwe, co ich nie usprawiedliwia — zgadzam się z tem. Ale może zapewnić Prześwietny Sąd i PP. Przysięgłych, że czyny te nie powtórzą się więcej. Straszliwy wpływ dziedziczności, której przyczyny i skutki, przed chwilą doktor Lamar tak świetnie przedstawił, już nie istnieje. Dzięki energicznemu leczeniu woli i surowej moralności, panna Travis jest już wolna od zgubnych wpływów.
Wyzdrowienie jej jest zupełne i to stanowi gwarancję na przyszłość!
W dalszem wspaniałem przemówieniu Gordon żądał, by Florę Travis oddano tej, która ją wychowała, a która zjawiła się na rozprawę błagać o łaskę.
— Prawo ściga mniej Florę Travis niż Czerwone Koło, ten znak szaleństwa i zbrodni. Otóż Czerwone Koło przestało istnieć. Przeszło już do dziedziny legendy. Czyż wiemy, jakie pozostanie po nim wspomnienie? Być może, iż kiedyś w bajkach opowiadanych przez babcie dzieciom i wnukom, będzie mowa o dobrej wróżce, która dzięki talizmanowi Czerwonego Koła, hojnie wynagradzała dobrych a surowo karała złych... A czyż możliwą jest rzeczą, by bajka ta kończyła się w ten sposób, że dobra wróżka została ukaraną za swą szlachetność i wielkie serce?
— Panowie, Flora Travis powinna być wolna!
Sprawa była wygrana.
Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/259
Ta strona została skorygowana.
255