Przez dwanaście miesięcy nie miał żadnych wieści od Flory. Aby zapomnieć o swym smutku, pogrążył się w pracy oddając się studjom naukowym.
Kiedy jednak zbliżał się termin zwłoki oznaczonej przez Florę, doktor stał się nerwowy, smutny, zgnębiony. Podczas ostatnich dni odosobnił się nawet od najbliższych, nie chcąc widzieć nikogo.
Pożerała go niepewność.
Więc też drżącą ręką otwierał list Flory... A radość jego była tak żywa, tak gwałtowna, te ten mocny człowiek z trudem potrafił ją znieść. Jednakże opanował się i gorączkowo czynił przygotowania do drogi.
W kilkanaście godzin później Maks znalazł się w pięknym ogrodzie, otaczającym pałacyk. Była tu Flora w towarzystwie pani Travis i Mary.
Wzruszenie ogarnęło wszystkich.
Maks Lamar zatrzymał się o kilka kroków od Flory, wpatrując się w nią z zachwytem. Uderzyła go jej nadzwyczajna młodość. Z twarzyczki jej znikł ów wyraz niepokoju, zmieszania i zuchwałej śmiałości, tak często dawniej naruszający harmonię jej uroku. Obecnie promieniowała dobroć, łagodność i niewinność młodego dziewczęcia, nie wiedzącgo nic o życiu... A jednak... jednak!...
Maks Lamar przypomniał sobie uroczy obraz, jakiego użył Gordon w swem przemówieniu. Obraz dobrej wróżki, która zapomocą talizmanu Czerwonego Koła nagradzała dobrych, karała złych.
Tak, tak było istotnie. Dobra wróżka...
Wróżka Czerwonego Koła! Stoczyła ona z potworem bój tem zaciętszy, że potwór ten był w niej samej i że musiała zwyciężyć wroga odwiecznego, prześladującego ją jeszcze zanim się urodziła i który rozporządzał wszystkiemi mocami piekła, wszystkiemi potęgami niewidzialnemi i pod-
Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/262
Ta strona została skorygowana.
258