Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/65

Ta strona została skorygowana.
61

W towarzystwie Smitha, spokojnego i trzęsącego się jak galareta Larkina zszedł po schodach, zrobił jeden krok na ulicy i zatrzymał się osłupiały: nie ujrzał swego auta, które powinno było stale oczekiwać go przy bramie.
— Auto? — wyjąkał skamieniały, — gdzie jest moje auto?
Smith i Larkin rozejrzeli się bacznie wokoło: ani śladu samochodu.
Karol Bauman wydał okrzyk przeraźliwy:
— Skradziono! Skradziono mi również i auto!
Głos jego zamarł w jęku. Cios był za silny. Urzędnicy myśleli, że szef ich skona na miejscu. Zachwiał się... Ale za chwilę nowy przypływ wściekłości i energji powrócił mu siły.
— Larkin, biegnij po samochód, — rozkazał, zapominając, że chciał zatrzymać przy sobie swego służącego.
Larkin po upływie paru minut powrócił, siedząc obok szofera taksometru, który ich dowiózł do centralnej stacji policyjnej.