— Czy pamiętasz Koło Czerwone? — rzekł Lamar.
— Owszem, — odpowiedzą! Allen swym zwykłym tonem lodowatym. — Ale przecie to sprawa skończona od chwili śmierci Dżima Bardena i jego syna.
— Nie, to nie jest sprawa skończona. Zaczyna się na nowo. Koło Czerwone przeżyło Bardena i jego syna. A raczej ta niebezpieczna rodzina ma innych potomków, niż ci, których znaliśmy.
— Czy jesteś pewien tego? — zapytał Allen, któremu najwyższem wysiłkiem woli udało się nie okazać zdziwienia.
— Najzupełniej pewny.
— Ależ Dżim Barden nie miał innych dzieci poza tym młodym kandydatem na szubienice, noszącym imię Boba?
— Nie wiem. Twierdze jedynie, że Koło Czerwone istnieje na ręce młodej kobiety. Oto co zaszło...
Maks Lamar opowiedział dyrektorowi policji bardzo drobiazgowo to, co zaszło przed kilku minutami i podał mu bilet wizytowy, na którym nakreślił:
Auto Nr. 126694, Czerwone Koło.
Randolf Allen popatrzył na bilet, odczytał notatkę, potem zadzwonił.
— Proszę mi przynieść natychmiast księgę numerów samochodów, — rozkazał służącemu.
— Zobaczymy zaraz, czego się mamy trzymać, przynajmniej dowiemy się wszystkiego, co się tyczy właściciela samochodu.
Raptowny hałas w przedpokoju przerwał rozmowę.
— Wejdę, kiedy powiadam wam! — skrzypiał jakiś głos złośliwie.
— Jestem pan Karol Bauman!
Drzwi otworzyły się gwałtownie i Bauman wpadł do pokoju.
Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/67
Ta strona została skorygowana.
63