Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/72

Ta strona została skorygowana.
68

ce. W pudło szare były utkwione oczy goniących, których auto wciąż zyskiwało na terenie, zmniejszając przestrzeń. W połowie odległości między dwoma wozami, motocykl agenta gnał całą szybkością.
— Zbliżamy się, — zauważył Maks Lamar.
— Prędzej, prędzej! — zawołał w chwilę potem, — zostajemy bardzo w tyle!
Tak było istotnie. Samochód skradziony gwałtownie przyspieszył szybkość, wjeżdżając w szeroką aleję, prowadzącą do końca miasta. Tam rozpoczynał się olbrzymi park, służący za miejsce przechadzek publicznych.
Już pudło popielate skręcało w końcu aleji i znikało z oczu pędzących za nim.
— Zobaczymy je na zakręcie, — oświadczył Allen ze swą zwykłą flegmą.
Kiedy tam się znaleźli, dogonili motocykl. Razem z nim skręcili ostro.
— Stop! — zawołał dyrektor policji.
W odległości stu metrów, przed bramą parku, stało skradzione auto.
Samochód ścigających zatrzymał się opodal i jadący wysiedli.
Maks Lamar i Randolf Allen naradzili się błyskawicznie. Potem z rewolwerami w ręku poszli w towarzystwie agenta. Bauman kroczył za nimi.
Bez hałasu grupa zbliżyła się do skradzionego auta. Ustawione przy chodniku zdawało się ich oczekiwać. Nie widać było nikogo wokoło, nie słychać było żadnego ruchu ani żadnego głosu wewnątrz podniesionego pudła.
Lekarz i policjant jednym skokiem znaleźli się obok samochodu, każdy z nich z rewolwerem w ręku, przy drzwiczkach.