Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/74

Ta strona została skorygowana.
70

— Kobieta ubrana jak czarna śmierć, cała w welonach...
— Moja złodziejka! — krzyknął Bauman. — To jest doprawdy szczyt wszystkiego.
— Czekałem jak zwykłe, na ulicy przed bankiem, — ciągnął swe opowiadanie Wilson. — Wpadła do samochodu, kazała podnieść budę i podała mi bilet. A ponieważ pan dyrektor pożycza czasem swego samochodu klijentom...
— A z tą kobietą zawoalowaną, co się stało? — przerwał Lamar.
— Kazała mi jeździć długo po mieście, potem zatrzymać się tutaj, a sama wysiadła i poszła tędy, — rzekł Wilson, wskazując aleję w parku.
Dodał jeszcze, że tajemnicza nieznajoma dała mu pięć dolarów napiwku.
Wściekły, że stracono tyle czasu, Lamar, za którym poszli inni, puścił się kłusem we wskazanym kierunku.
Szofer Wilson powiedział prawdę.
Kobieta zawoalowana, w tak zuchwały sposób korzystająca z samochodu lichwiarza, zagłębiła się pospiesznie w pięknych alejach.
Szła krokiem pospiesznym, ale nie biegła.
Wkrótce opuściła aleję główną i skręciła w aleję boczną, węższą, wijącą się między gęstemi zaroślami.
Z tej strony w parku było zupełnie pusto. W altanie utworzonej z gęstych krzewów, tajemnicza dama zatrzymała się i oglądnęła się uważnie na wszystkie strony, by stwierdzić, że jest naprawdę sama.
Wówczas pospiesznie zdjęła z siebie czarny woal, osłaniający głowę i twarz; skręciła to w ściśniętą kulę i rzuciła w najgłębsze zarośla. Poczem ruchem zgrabnym ściągnęła z siebie płaszcz czarny, pod którym ukazała się w bieli. Płaszcz również był na białej jedwabnej podszewce, złożyła