Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/76

Ta strona została skorygowana.
72

— Nie zapomniałam mojego zbawcy, — powiedziała z uśmiechem. — Matka moja i ja będziemy bardzo szczęśliwe, gdy ujrzymy pana u nas, w Blanc Castel.
I oddaliła się, cudnie uśmiechnięta.
Maks Lamar i jego towarzysze, którzy tymczasem nadeszli i oczekiwali w oddaleniu kilku kroków na koniec rozmowy doktora z piękną panną, rozpoczęli nanowo poszukiwania. Skończyły się one dopiero z zapadnięciem zmierzchu, zupełnie bezowocnie.
Wówczas dopiero Maks Lamar i Randolf Allen wsiedli do samochodu policyjnego, aby powrócić razem i naradzić się nad dalszemi krokami. Zaś pan Karol Bauman, którego wściekłość nie uspokajała się, powrócił do swego banku z Wilsonem, bardzo niezadowolony z powodu spóźnionej godziny obiadowej.

Podczas gdy w parku odgrywała się wyżej opisana scena, w willi Blanc Castel, matka Flory, pani Travis i Mary, wierna, zaufana towarzyszka lat wielu, znajdowały się w stanie śmiertelnego niepokoju, wywołanego niczem niewytłumaczoną, a tak długa nieobecnością jedynaczki.
Na werandzie z przepychem urządzonego mieszkania, obie kobiety zwierzały sobie swój niepokój. Nigdy Flora, chociaż tak niepodległa charakterem i wychowana po amerykańsku, a więc w poczuciu wolności i niezależności nie przedłużała swej nieobecności w ten sposób. A dzisiaj wyszła zaraz po śniadaniu, nie mówiąc, dokąd się udaje i godziny mijały, a ona nie wracała. Nagle pani Travis i Mary wydały jednocześnie lekki okrzyk radości. Dobrze znane kroki skrzypiały na piasku w parku.