Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/79

Ta strona została skorygowana.
75

nie. — Widzisz przecie, moja kochana, że ja pracuję, mara dużo do roboty, tyle listów, czekających odpowiedzi... Trzeba mnie zostawić samą, droga Mary...
I tak mówiąc, zarzuciła jej ręce na szyję, lekko wyprowadzając z pokoju. Kiedy Mary wyszła, Flora zamknęła drzwi na klucz i znów zabrała się do pracy.
A biedna Mary, zasmucona a może bardziej jeszcze zdziwiona niezwykłym sposobem, w jaki ją wyprowadziła za swej pracowni młoda dziewczyna, zeszła z pierwszego piętra na parter, zatrzymując się w dużej sieni. Dzienniki leżały na stole. Mary machinalnie wzięła jeden z nich i rozłożyła. Była to gazeta przedwczorajsza, co widzę, chciała ją odrzucić, gdy wzrok jej padł na komunikat, umieszczony tłustym drukiem. Mary zadrżała, komunikat nosił następujący tytuł.

Słynny złoczyńca czy warjat Barden nazwany „Dżim-Czerwone Koło“ morduje swego syna i siebie pozbawia życia.

„Lekarz sądowy, dr. Maks Lamar, który studiował specjalnie chorobę Bardenów, a którego zapytywaliśmy o jego jedynie autorytatywne zdanie, twierdzi, iż jest rzeczą konieczną izolować bezwzględnie, by przeszkodzić im w wyrządzaniu szkody bliźnim, ostatnich potomków tej rasy niebezpiecznie obciążonych, jeżeliby, wypadkiem, istnieli oni jeszcze...“

Jakieś drzwi otworzyły się pani Travis nie zatrzymując się, przeszła przez sień. Mary pospiesznie schowała dziennik i udawała, że coś tam porządkuje na stole. Ręce jej trzęsły się a rysy zmieniło wzruszenie.
Wkrótce dały się słyszeć inne kroki aa schodach i stara piastunka skryła się za olbrzymim stojącym w kącie wazonem.