Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/88

Ta strona została skorygowana.
84

— Florciu, dziecino mola ukochana, nie żądaj odemnie tego, — odrzekła z rozpaczą wierna piastunka, chwytając kurczowo ręce Flory, która usiadła przy niej na ławeczce.
— Nie, nie, Mary, trzeba powiedzieć koniecznie — młoda dziewczyna miała stanowczy wyraz twarzy i piękne jej oczy patrzyły tak odważnie — nie jestem już dzieckiem, i mam prawo dowiedzieć się wszystkiego. Jakaś straszliwa tajemnica ciąży na mnie. Mary, ty wiesz wszystko...
Trzeba mnie powiedzieć dla mojego dobra...
Zapanowało długie milczenie.
Stara piastunka zrozumiała, że nie wolno jej się wahać.
— Tak, masz słuszność, Floro, — powiedziała głucho, jakby nieswoim głosem. — Twoje prawo jest wiedzieć wszystko. Musisz poznać tajemnicę twego urodzenia...
— Mego urodzenia!
Młoda dziewczyna zadrżała zdumiona i z przerażeniem wpatrzyła się w towarzyszkę swoją.
Ale Mary, nie zwracając uwagi na przerwę, mówiła dalej:
— Właśnie upływa lat dwadzieścia od chwili, gdy p. Travis, już wówczas bardzo bogaty opuścił Los-Angelos i przedsięwziął wyprawę w okolice Far-West‘u. — Stary górnik, któremu on niegdyś ocalił życie, czując zbliżającą się śmierć, zawezwał go do siebie, by mu dać wskazówki co do niesłychanie bogatych pokładów. Pani Travis, chociaż wkrótce miała zostać matką, chciała koniecznie towarzyszyć swemu mężowi. Mnie zabrali ze sobą. Już od kilku lat bowiem byłam ich najwierniejszą sługą. Nie możesz sobie, dziecko, nawet wyobrazić, czem był Far-West w owych czasach. Miejscowość, do której zdążaliśmy, było to małe miasteczko górnicze, gorączkowo zbudowane, gdzie oprócz chat i bud z desek, gdzie mieszkali górnicy z rodzinami, był jeden tylko ho-