Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/95

Ta strona została skorygowana.




Rozdział IX.
Podejrzenia i wybiegi.

Długo jeszcze Flora, łkając konwulsyjnie, leżała w objęciach swej piastunki.
A Mary, płacząc sama cichutko, gładziła wychowankę swą po jej złotych włosach i szeptała tkliwie wyrazy ukojenia i pociechy.
Wreszcie młoda dziewczyna podniosła głowę.
— Masz słuszność, moja Mary, — rzekła głosem już spokojnym. — Nie wolno mi niszczyć życia tej matki nieporównanej, najlepszej, jaką była i jest dla mnie pani Travis, a którą kocham tak, jak ona mnie kocha. Przytem nie krzywdzę nikogo, nie odbieram nic nikomu. Ten, na którego miejscu tu jestem, ten nieszczęsny chłopak, którego Dżim Barden uważał za swego syna, już nie żyje. Straszna tajemnica, ciążąca na mnie, musi pozostać tajemnicą. Ty, Mary, strzegłaś jej lat dwadzieścia i strzedz jej będziesz wiernie nazawsze. A ja, z twoją pomocą, me wydam jej również... O ile, jednakże, nie rozgłosi się ona przez moje czyny, jakie będą zmuszona popełniać bez mojej woli, nie pozwalając mi bronić się przed spełnianiem ich... I o ile, to, co już spełniam, nie będzie przyczyną rozgłoszenia sekretu...