Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/97

Ta strona została skorygowana.
93

że, dziecko drogie, pamiętaj, że on spotkaj ciebie w parku, po pogoni za samochodem. Czy nie podejrzywa on ciebie?
— Że jestem kobietą zawoalowaną? Moja biedna Mary, co za bujna fantazja! Jakżeby on mógł mnie podejrzewać? Jeżeli przychodzi tutaj, to dlatego, że sama go o to prosiłam. Jest on człowiekiem, bywającym w świecie, a przytem znanym uczonym... Ale czekaj, muszę uprzedzić mamę.
I lekko, jak ptak, pobiegła po schodach.
— Droga matko, — zawołała z ożywieniem, — widziałam z okna doktora Lamara idącego do nas. Proszę, kochana mamusiu, przyjąć go i powiedzieć, że ja zejdę za chwilkę. Wracam ubierać się!
— Prędko, Mary, — zawołała już ze swego pokoju, — pomóż mi zrobić się „na piękną“, bo chcę oczarować doktora Lamara!
I usiadła przed gotowalnią.
Tymczasem na dole Yama, służący japoński, wprowadzał gościa do salonów, gdzie pani Travis przyjęła go ze zwykłą swoją wykwintną serdecznością.
Gdy Mary uczesała już swoją panienkę, stanęła ona przed dużem lustrem.
Nagle zbladła; zwierciadło odbijało jej wzrok przerażony, utkwiony w prawą rękę.
— Mary! — zawołała głosem zmienionym; — Mary! popatrz!...
Piastunka zbladła również. Na ręce dziewczyny ukazywało się Czerwone Koło jak wieniec szkarłatny na skórze atłasowej. Ale zaledwie chwilę znamię było widzialne w całej swej okazałości — zbladło i znikło.
— Skończone! skończone! — zawołała Flora, radosna, jak dziecko. — Widzisz, Mary, jestem już oswobodzona! Mogę już zejść!