Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

Woźni musieli z wytężeniem całej siły stawiać opór publiczności, która jak oszalała cisnęła się przez orkestrion w stronę muru…
Teodor Massignac odgrodzony od widowni żelaznemi kratami, wstał, nachylił się i nacisnął guzik elektryczny. Żelazna kurtyna wzniosła się do góry…

———o———
Rozdział II.
MASSIGNAC PORWANY!…

Następnego dnia obudziłem się rano z silnym bólem głowy. Noc miałem bardzo przykrą, bo trapiły mnie sny gorączkowe. Kilkakrotnie zdawało mi się, że słyszę odgłosy detonacyi…
Zmory senne — pomyślałem. To wizye wczorajsze wstrząsnęły moim umysłem, i dlatego śnią mi się wybuchy pocisków działowych…
Kiedy jednak wszedłem do jadalni zobaczyłem Massignaca, który już czekał na mnie pomimo wczesnej godziny. Ten łotr miał głowę obandażowaną!… Czyżby był raniony!…
Może te strzały, które niepokoiły mnie w nocy, nie były li tylko majaczeniem zgorączkowanego mózgu?
— Co panu się stało! — zapytałem.
— Ach! nic… głupstwo!… Proszę nie zwracać na to uwagi!… Zadrasnąłem się tylko! nic groźnego!… — zapewniał mnie z taką miną, jakby przypuszczał, że się istotnie o jego cenne zdrowie niepokoję!…
Podając mi poranne dzienniki, rzekł.
— Raczej przeczytaj pan to. Nasz mistrz tryumfuje…
Nie protestowałem. Tryumf mistrza jak to określił Massignac — i wzgląd na dobro Beranżery zamykały mi usta. Wiedział o tem nikczemnik i w domu Noela Dorgeroux zachowywał się, jakby u siebie, akcentując potęgę swoich praw i moją wobec niego bezsilność. Jednakowoż poprzez jego aroganckie i bezczelne zachowanie