jeżeli ten sposób nie wyda ci się zbyt przyjemnym…
Usadowiwszy się koło swojej ofiary, uchwycił ją w pół i dźwignął… Dał się słyszeć plusk i za chwilę Massignac zawisł po piersi zanurzony w wodzie — pomiędzy dwoma palami, zaczepiony o żelazny hak. Księżyc wypłynął z za chmar, mogłem więc jak najdokładniej obserwować tę scenę… Widziałem twarz Massignaca śmiertelnie bladą i fale rzeki wysrebrzone światłem księżycowem.
— Nie irytuj się Massignac… nic ci to nie pomoże… No, a teraz pogadamy jeszcze, tylko szybko, bo mamy mało czasu… Za godzinę mniej więcej naleję ci się trochę wody do ust, a to przeszkadza swobodnej rozmowie.
Velmot zaśmiał się jakimś dyabelskim chichotem:
— Zostawiłam ci pięćdziesiąt minut czasu do namysłu…
Umilkł na kilkanaście sekund, poczem ciągnął dalej swój monolog:
— Zdajesz sobie chyba jasno sprawę z tego w jakiej znajdujesz się sytuacyi? Ten powróz, na którym jesteś uwiązany, jak bydlę w rzeźni — ugina się pod twoim ciężarem coraz bardziej… Z każdą chwilą zanurzasz się głębiej… nic cię nie uratuje, jeżeli nie przemówisz… No, powiesz?!
Księżyc, to chował się poza chmury, to znowu wypływał, oblewając cały ponury obraz migotliwem światłem. Ciemna sylwetka Massignaca rysowała się w półmroku…
Woda podchodziła mu coraz wyżej — sięgając już po ramiona…
— Słuchaj stary, jeżeli masz odrobinę logiki we łbie to powinieneś gadać… Razem obmyśliliśmy ten interes, doprowadzilibyśmy go do skutku wspólnemi siłami, ale ty bezczelnie chciałeś zagarnąć wszystkie zyski. Żądam, byś mi oddał moją część, oto wszystko!… Wystarczy, byś mnie zapoznał z formułą Noela Dorgeroux i umożliwił mi pierwszy eksperyment.
Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.