strugi niebieskawego płynu, zlewając obficie całą powierzchnię muru.
Przypomniałem sobie złowieszcze słowa Massignaca:
— Jeżeli umrę, to sekret Noela Dorgeroux zginie razem ze mną…
W obliczu strasznego niebezpieczeństwa, przeniknięty śmiertelną trwogą miał jednak na tyle przytomności umysłu i zaciętości, że wykonał swą groźbę. Dzieło Noela Dorgeroux było zniszczone! A jednak próbowałem rzucić się na ratunek temu łotrowi, bo błysnęło we mnie światełko nadziei, że może… może razem z jego życiem uda się ocalić formułę… Ale tłum chwycił swoją ofiarę i póty pastwił się nad nią, dopóki ociekając krwią konająca nie osunęła się na ziemię… Po wybuchu wściekłego gniewu nastąpiła reakcya… Coś jakby przestrach czy politowanie odmalowało się na wszystkich twarzach… ktoś mnie zawołał:
— Prędko! prędko chodź pan. On wymawia pańskie imię.
Kiedy rzuciłem okiem na tę krwawą masę ciała ludzkiego rzuconą pomiędzy dwa fotele — zrozumiałem, że niema już żadnego ratunku. Cud to był zaiste, że ten trup oddychał jeszcze. A jednak zbielałe wargi wymawiały moje imię. Usłyszałem to wyraźnie, gdy pochyliłem się nad nim mówiąc:
— To ja — Wiktoryn Beaugrand. — Co mi masz do powiedzenia?
Udało mu się podnieść powieki. Spojrzał na mnie zmąconym, umierającym wzrokiem i wybełkotał:
— List.. list… zaszyty w podszewce… Przetrząsnąłem strzępy materyi, które pozostały z jego żakietu i istotnie znalazłem list. Na kopercie widniało moje nazwisko…
— Otwórz… otwórz… — zaszemrał ostatnim wysiłkiem.
Rozerwałem kopertę. Było tam tylko kilka wierszy, skreślonych wyraźnem, wielkiem pis-
Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.