stwo!… Nie! córka nie mogła o to podejrzywać najgorszego nawet ojca!…
— A co się stało wtedy w niedzielę, kiedy Velmot przybył do Enclos w czasie nieobecności Noela Dorgeroux?
— Tej niedzieli powiedział mi, że mój ojciec, zrezygnowawszy ze swego projektu, chce mnie pożegnać i czeka na mnie przy kaplicy na starym cmentarzu… Uwierzyłam mu i udałam się z nim razem na cmentarz… Po drodze przekonałam się, że Velmot skorzystał z nieobecności wuja pańskiego i porwał jeden z flakonów napełnionych błękitnym płynem… Wyrwałam mu flakon i rzuciłam do studni. Wówczas schwycił mnie za gardło i ogłuszywszy uderzeniem pięści w głowę, zawlókł do automobilu… Obudziłam się z omdlenia blizko garażu w Batignolles. Był to wieczór. Velmot kierował automobilem i nie zwracał na mnie uwagi. Po cichutku przysunęłam się do drzwiczek, otwarłam je i wyskoczyłam na ulicę… Automobil pomknął dalej… Hrabia i hrabina de Roncherolles, którzy przechodzili w tej chwili ulicą — podnieśli mnie i zabrali tutaj — do siebie. Nazajutrz z dzienników dowiedziałam się o zamordowaniu Noela Dorgeroux.
Beranżera ukryła twarz w dłoniach:
— Jakże ja wówczas cierpiałam… Uważałam, że jestem za tę śmierć odpowiedzialna. Oddałabym się sama w ręce policyi, jako winowajczyni, gdyby mi hrabiostwo w tym nie przeszkodzili… Wytłomaczyli, że obwinić siebie — to znaczy zgubić ojca, a tym samem unicestwić sekret wynalazku Noela Dorgeroux… Ten ostatni wzgląd zadecydował o mojem postanowieniu… Trzeba było naprawić złe, którego pomimo mej woli stałam się przyczyną, należało walczyć z tymi, którym służyłam za narzędzie… Wiedziałam, że za portretem d‘Alemberta mój ojciec chrzestny ukrył piśmienne instrukcye wyjaśniające istotę wielkiego wynalazku. Skoro tylko powróciłam nieco do sił, udałam się zaraz do Enclos, dokąd udało mi
Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.