— Następnego dnia — przerwała mu — udało mi się znaleźć łódź, w której popłynęłam do wyspy… Znalazłam ojca dogorywającego, ale mogłam go jeszcze uratować…
Teraz z kolei ja się zdumiałem:
— Jakto, to tyś go uratowała?! Zdołałaś przybić do brzegu, dopaść w ciemnościach Velmota i ugodzić go w chwili, kiedy miał wejść do mego więzienia?! To tyś go zatrzymała?!.. tyś uwolniła Massignaca?!….
Pochwyciłem tę małą, drobną jakby dziecinną rączkę i ze wzruszeniem okryłem ją pocałunkami. Drogie, kochane stworzonko!… Więc i ona uczyniła wszystko, co było w jej mocy, aby obronić wynalazek Noela Dorgeroux…
— Opowiesz mi to szczegółowo, Beranżero… Mów dalej… Coś zrobiła z ojcem?…
— Zabrałam go do łodzi, a potem odwiozłam automobilem do Pre-Bony, gdzie starałam przy wrócić mu siły…
— A Velmot?
Biedaczka! zadrżała…
— Nie widziałam go już później. Zobaczyłam go znowu dzisiaj rano… siedziałam w parku na ławce i czytałam… Wtem nagle on stanął przedemną. Chciałam uciec, ale zagrodził mi drogę i rzekł:
— Twój ojciec nie żyje. Przybywam, aby cię zawiadomić o jego ostatniej woli. Wysłuchaj mnie…
— Nie wierzyłam mu. Widząc moją nieufność dorzucił zaraz:
— Przysięgam, że przybywam jako wysłannik twego ojca. Jako dowód niech ci służy fakt, że przed śmiercią powiedział mi, kto zna oprócz niego formułę Noela Dorgeroux… Powierzył ci tę tajemnicę w czasie swej choroby.
— To co mówił było zgodne z prawdą — ciągnęła dalej Beranżera — ojciec mój wtedy, gdym go pielęgnowała — tutaj w tym pawilonie powiedział do mnie: „Beranżero, nie wiem co będzie… Możebne, iż uniesiony pragnieniem zemsty zniszczę ekran w Enclos… Postąpiłbym
Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.