lub choćby i uderzeń… Ale nienawiść, jaką czuł ku tobie, gniew wściekły na mnie sprawiły to, że na chwilę stracił głowę… Przedewszystkiem chciał się zemścić!… Och! nędznik!…
Przysłoniła znowu twarz rękami. Dygotała całem ciałem jak w febrze:
— Nędznik!.. nędznik!… — szeptała — ostatkiem sił walczyłam z nim… Udało mi się ugryźć go tak boleśnie, że musiał na chwilę wypuścić mnie z ramion… Zerwałam się i zaczęłam uciekać… Gonił mnie z rewolwerem w ręku... W chwili, kiedy mnie miał już pochwycić, zawadził nogą o kamień i przewrócił się… Wypadł mu wtedy z ręki rewolwer, który ja zaraz podniosłam… Skoro chciał znowu rzucić się na mnie — strzeliłam do niego…
Umilkła. To opowiadanie wyczerpało jej siły. Na twarzy malował się wyraz obłędnego przerażenia:
— Biedna Beranżero — rzekłem — zawiniłem wobec ciebie… Ileż to razy oskarżałem cię w duchu, nie domyślając się, jak zacną, dzielną jesteś dziewczyną.
— Nie mogłeś mnie zrozumieć…
— Dlaczego?
Z bolesnym półuśmiechem wyszeptała:
— Jestem córką Massignaca…
— Nie mów już o tem! Poświęcałaś się zawsze i narażałaś na niebezpieczeństwa. Kocham cię… i ty mi duszę twą oddałaś w tym pocałunku wtedy w Enclos… Pamiętasz przecie? nie zapomniałaś?
— Nie zapomniałam niczego i nie zapomnę…
— A zatem zgadzasz się?…
— Jestem córką Teodora Massignaca — powtórzyła.
— Czy to jedyny powód twej odmowy?
— Wątpisz o tem, Wikiorynie?
Po chwili namysłu podjąłem znowu:
— A więc gdyby los nie był uczynił cię córką Massignaca — to zgodziłabyś się zostać moją żoną?
— Tak!
Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.