Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/108

Ta strona została przepisana.

— Proszę, niech pan pije! Wbrew naszym przypuszczeniom jest to woda słodka. W nocy słyszałam jak konie przyszły tu pić.
— Wytłomaczenie tego zjawiska jest łatwe, rzekł Szymon. W pierwszych dniach, rzeki z dawnych wybrzeży powsiąkały wszędzie potroszę, aż do chwili gdy wzbierając, musiały sobie znaleść nowe drogi. W edług kierunku w jakim ta rzeka płynie, oraz wnioskując z jej szerokości, będzie to rzeka z Francji, zapewnie Somma, która obecnie znalazła sobie nowe ujście pomiędzy Hawrem i Southampton. O ile nie...
Wogóle nie był pewny tego, co mówił. Pod nieprzeniknioną koloru ołowiu zasłoną chmur, wciąż nieruchomych i nisko zwieszających, nie mając kompasu, który oddał Indjaninowi, nie wiedział jak się orjentować. Wczoraj wieczorem posuwał się za kierunkiem śladów Izabelli, a teraz, gdy zabrakło śladów, żaden znak nie wskazywał, w którą ma udać się stronę.
Odkrycie, uczynione przez Dolores, położyło kres jego wachaniom. Badając najbliższą okolicę, dziewczyna natknęła się na kabel podmorski, najwidoczniej przechodzący przez rzekę.
— Cudownie! zawołał. Kabel, tak jak my, idzie z Anglji. Trzymajmy się go, a znajdziemy się we Francji. Po drodze napewno tej samej, jaką obrali sobie wrogowie nasi, spotkamy kogoś, kto nam udzieli wskazówek.
— Francja jest daleko, zauważyła Dolores, a konie nasze nie będą w stanie iść dalej, niż kilka godzin.
— Tem gorzej dla nich! Resztę drogi zrobimy pieszo. Najważniejszą rzeczą jest dostać się na wybrzeże francuskie. Spieszmy więc.
O jakieś dwieście kroków dalej ujrzeli kabel wychodzący z rzeki i biegnący wprost do ławicy piasku, skąd znów po pewnym czasie ukazywał się na powierzchni.
— Zaprowadzi on pana aż do Dieppe, rzekł jakiś napotkany Francuz, którego Szymon zapytał o drogę. Ja właśnie idę stamtąd. Proszę tylko iść wciąż wzdłuż niego.
Jechali więc dalej. Towarzyszka milcząca, odzywająca się