Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/124

Ta strona została przepisana.

— Zdziwiony tą odpowiedzią, zapytał:
— Ale pani też, nieprawdaż, Dolores?
— Zapewne, lecz czy nie będzie lepiej, gdy się rozstaniemy? Niebawem ślad Rollestona oddali się od rzeki i pan tylko posuwając się zwolna, będzie mógł go odnaleść, więc Forsetta dogoni nas z pewnością, o ile go nie zwrócę na inną drogę!
Szymon nie rozumiał dobrze planu dziewczyny. Pytał dalej:
— A pani, Dolores, co się z panią stanie?
— Ja pójdę w moją stronę i pociągnę ich za sobą, ponieważ oni mnie tylko szukają.
— Ależ w takim razie wpadnie pani w ręce tego łotra Mazzaniego, który chce pomścić śmierć swego brata, i w ręce Forsetty.
— Potrafię im się wymknąć.
— A ci wszyscy bandyci, grasujący na nowych ziemiach, przecie spotkanie z nimi jest straszne, a tego pani nie uniknie?
— Tu nie chodzi o mnie, lecz o pana. Pan przecie musi uwolnić miss Bakefield ze szponów Rollestona. Jestem tylko przeszkodą w wysiłku pana. Musimy się rozłączyć.
— Bynajmniej! zaprzeczył Szymon. Nie mamy prawa rozłączyć się teraz i może być pani pewną, że nie opuszczę jej w niebezpieczeństwie.


∗   ∗

Propozycja Dolores żywo zaintrygowała Szymona. Jakim pobudkom ulegała tu ta dziwna kobieta? Dlaczego ofiarowała mu poświęcenie siebie? W ciemności i w ciszy nocnej długo rozmyślał o niej i o nadzwyczajnych przygodach, jakie przeżywał. Rzuconego w pościg za kobietą ukochaną los wciąż łączył z inną kobietą, ściganą również, której wybawienie zależało od jego wybawienia. Znał tylko piękno jej twarzy i harmonijne kształty — nic ponadto. Uratował jej życie, a wiedział zaledwie jej imię. Bronił jej i opiekował się nią, a dusza jej była dlań tajemnicą.