Schwycił za ramię Edwarda.
— Słuchaj, drogi, słuchaj... jeżelibym oświadczył się o rękę miss Bakefield jej ojcu, coby z tego wynikło, jak sądzisz?
Twarz Edwarda Rollestona wyrażała zdumienie.
Po chwili wahania odpowiedział:
— Ojciec miss Bakefield nazywa się lord Bakefield, a może nie wiesz, że matka miss Bakefield, ta cudowna lady Konstancja, nieżyjąca już od lat sześciu, była prawnuczką jednego ze synów Jerzego III. W żyłach jej więc płynęła krew błękitna z domieszką jednej ósmej krwi królewskiej.
Edward Rolleston wymówił słowa te z takiem namaszczeniem, że Szymon, jako Francuz czystej krwi, lekceważący przesądy kastowości, nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
— Hm! Jedna ósma! Tym sposobem miss Bakefield może poszczycić się jedną szesnastą, a dzieci jej będą korzystały z przywilejów jednej trzydziestej drugiej krwi królewskiej! Szanse moje zmniejszają się. Co się tyczy krwi królewskiej, mogę wykazać się jednym z przodków, kiełbaśnikiem z zawodu, który głosował za skazaniem na śmierć Ludwika XVI... Mało, bardzo mało...
Położył Edwardowi rękę na ramieniu.
— Słuchaj, drogi, wyświadcz mi przysługę. Miss Bakefield jest sama w tej chwili. Zabaw rozmową jej przyjaciółki, bym mógł pomówić z nią sam na sam...
Edward Rolleston, towarzysz sportowy Szymona, przedstawiał typ młodzieńca bardzo bladego i chudego, zbyt wyrośniętego, tak, że zwykle trzymał się nieco pochyło. Szymon znał jego wady, między innemi wielkie zamiłowanie do whisky, do bywania w szulerniach i życia wystawnego bez wiadomych dochodów. Ale pozatem był to towarzysz wierny, oddany i Szymon wyczuwał w nim przywiązanie do swojej osoby oraz cechy prawości.
Przybliżyli się do grupy pań. Edward zajął miejsce obok trzech przyjaciółek, podczas gdy miss Bakefield podeszła do Szymona.
Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.
— 11 —