— Szymonie, ratuj mnie... ratunku! wołała Dolores, którą porwał Forsetta i unosił owiniętą w koc i skrępowaną sznurem.
Wówczas Szymon wytężył rozpaczliwie wszystkie siły, wyrwał się z rąk oprawcom i zanim mieli czas opamiętać się, jakby pod wpływem nagłego natchnienia, wyciągnął z kieszeni portfel, rzucił go im wołając:
— Precz z rękam i bydlęta! Podzielcie się tem!
Trzydzieści tysięcy!...
Paczki banknotów wypadły z portfelu i rozsypały się na ziemi. Bandyci nie zawahali się ani sekundy. Rzucili się na łup i na czworakach zaczęli zbierać pieniądze, pozostawiając Szymona na wolności.
O jakieś pięćdziesiąt kroków dalej Forsetta uciekał ze zdobyczą swą przewieszoną na plecach. Szedł w dół rzeki. Jeszcze dalej, dwóch włóczęgów przepływało rzekę na tratwie z desek, pomagając sobie długiemi tykami zamiast wioseł. Jeżeli Forsetta dojdzie do nich, będzie uratowany...
— Nie dojdzie! postanowił Szymon, objąwszy przestrzeń rzutem oka.
Gwałtownym ruchem wyrwał zbierającemu pieniądze bandycie jego długi nóż i puścił się w pogoń.
Forsetta, pewny, że Francuz znajduje się w rękach bandytów nie spieszył się, tembardziej, że dźwigał ciężar. Owinął, by się tak wyrazić, Dolores wokoło szyji, przerzucając jej nogi, głowę i ręce sobie naprzód i przyciskając je do piersi karabinem i ramionami. Chcąc zachęcić wiosłujących zawołał:
— Oto jest kobieta!... To moja część. A wam przypadną w udziale wszystkie jej klejnoty!...
Bandyci ostrzegli go.
— Hej! Uważaj!
Forsetta odwrócił się i ujrzał Szymona już w odległości jakich dwudziestu kroków. Wówczas jednym ruchem ramienia zrzucił Dolores na ziemię, tak jak się uwalnia od ciężaru.
Kobieta, padając, zdołała uchwycić lufę karabinu i pociągnęła za sobą Indjanina.
Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/131
Ta strona została przepisana.