Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/141

Ta strona została przepisana.

— Nie, ale w skrzyni lego biednego lotnika znalazłam wszystko, co potrzeba.
— Dobrze, ale ten budynek, ten pałac z czasów przedhistorycznych?
Pałac bardzo pierwotny, coprawda, rodzaj groty z olbrzymich głazów, narzucanych jedne na drugie, na których wspiera się dach, rownież z bloku kamiennego, podobnego do tych, jakie spotyka się na dolinach. Wszystko to masywne, ciężkie niefortumne, z płaskorzeźbami, które zbliska okazały się tysiącznemi otworkami, wyżłobionemi przez mięczaki.
— Mięczak! żyjące kamieniami, powiedziałby ojciec Calcaire. Mój Boże, jakie byłoby jego wzruszenie na widok śladów tego mieszkania, liczącego tysiące i tysiące wieków i gdzie może inne podobne ruiny leżą zagrzebane w piasku! Może całe miasto... kto wie?... I czyż nie jest to dowód niezbity, że ziemia ta była zamieszkała zanim pochłonął ją ocean? Czyż nie jest to odwrócenie wszystkich wpajanych nam pojęć, gdyż w takim razie zjawienie się człowieka na naszej planecie należy odłożyć do epoki wprost urągającej zasadom nauki naszej? Ach, ojcze Calcaire, ileż tu jest hipotez!
Szymon me czynił hipotez. Lecz jeżeli mało mu zależało na naukowem wyjaśnieniu zjawiska, czuł jednakże, jak bardzo ważne ma ono znaczenie i chwila ta wzruszała go głęboko. Przed nim i przed Dolores objawiała się inna epoka i to w okolicznościach tak dziwnych, że byli oboje jakby istotami tamtej epoki. Ta sama pustynia dookoła, to samo barbarzyństwo i te same zasadzki i niebezpieczeństwo na każdym kroku.
Tenże sam spokój dookoła. Od wejścia do groty z wszystkich stron krajobraz równy i cichy, utworzony z piasku, mgły i wody. Zaledwie lekki szmer strumyczka, zasilającego staw, przerywał nieskończoność milczenia.
Spojrzał na swą towarzyszkę. Nikt lepiej od niej nie mógł przystosować się do otoczenia. Miała ona w sobie wdzięk Pierwotny, piękność trochę dziką i tajemniczą poezję.
Noc rozpostarła ciemną zasłonę na stawie i okolicy.