Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/143

Ta strona została przepisana.

natychmiast plusk wody i dźwięk opadających kropel. Dolores kąpała się w ciemnościach.


∗   ∗

Szymon zaledwie mógł złowić uchem szmer, podobny do płynięcia łabędzia po powierzchni stawu. Cisza i spokój wody nie były tem naruszone. Widocznie Dolores oddaliła się, popłynęła dalej, a kiedy wróciła, słychać było znów leciuchne dzwonienie kropelek i szelest przyodziewanego ubrania.
Szymon wstał nagle z zamiarem oddalenia się, zanim Dolores wróci na miejsce swoje obok niego. Lecz kobieta działała prędzej niż on, spotkali się bowiem na samym progu groty. Mężczyzna cofnął się.
Przemówiła z wielką słodyczą:
— Pan ucieka?
— Tak, odpowiedział, szukając jakiegoś pretekstu. Boję się o samolot... jakiś włóczęga...
— Istotnie... istotnie... potwierdziła niepewnie. Lecz przedtem jeszcze chciałabym podziękować panu...
Głosy ich zdradzały wielkie zmieszanie. Ciemność głęboka kryła jedno przed drugiem, lecz jakże wyraźnie Szymon widział dziewczynę stojącą przed nim!
— Postąpiłem z panią tak, jak mi nakazywał obowiązek, rzekł, siląc się na spokój.
— Jednakże nie w ten sposób, jak inni mężczyźni... I to właśnie wzruszyło mię. Zdobył mnie pan tem od pierwszego razu.
Być może odczuła intuicyjnie, że każde pieszczotliwe słowo zrani go, gdyż nie skończyła wyznania. Jednakże, po chwili, szepnęła znowu:
— To ostatnia nasza noc... Potem będziemy rozdzieleni na całe życie... przez wszystko... Więc... przechodząc... niech pan mnie trochę uściśnie... parę sekund...
Szymon nie ruszył się. Tkliwy ruch, o jaki prosiła, był sam w sobie niczem, a jednak odczuwał tem bardziej jego