jej służyć i jakby jej biedne oczy, pełne okrutnego przerażenia nie widziały jasno drogi. Jednakże nie chciała przyjąć pomocy ze strony swych towarzyszek. Pochód zamykał więzień, skrępowany i trzymany za sznur. Był to stary duchowny o białych włosach.
Rolleston rzucił się pospiesznie na spotkanie tej, którą nazywał swoją narzeczoną, podał rękę i poprosił na estradę, gdzie przysunął jej krzesło, a sam zajął miejsce obok niej.
Clergyman stał za stołem pod grozą rewolweru.
Widocznie szczegóły ceremonji ślubu były omówione przedtem, gdyż trwało to bardzo krótko. Rolleston oświadczył, że bierze za żonę Izabellę Bakefield. Zapytana o zgodę Izabella schyliła głowę potakująco. Rolleston włożył jej na palec ob rączkę, poczem zdjął z munduru swego minjaturę otoczoną perłam i i zawiesił ją na szyji dziewczęcia.
— Oto mój podarunek ślubny, kochana Izabello, rzekł cynicznie i pocałował ją w rękę.
Izabella zdawała się omdlewać, usunęła się bezwładnie na krzesło, lecz natychmiast przyszła do siebie i wyprostowała się milcząc.
— Do widzenia wieczorem, kochanie! powiedział Rolleston. Twój kochający małżonek złoży ci wizytę i upomni się o swoje prawa. Więc do dziś wieczorem, kochanie!
∗
∗ ∗ |
Na dany przez wodza znak, towarzyszące Izabelli kobiety wyprowadziły ją z miejsca ślubnej ceremonji.
Odkorkowano kilka butelek szampana. Clergyman otrzymał w nagrodę pchnięcie sztyletem, poczem Rolleston, chwiejąc się na nogach, podniósł swą szklankę i zawołał:
— Za zdrowie mojej żony! Co pan mówi o tem, panie Dubosc? Ona będzie szczęśliwa, hm? Dziś wieczorem żona Rollestona, króla Rollestona! Może pan teraz umrzeć spokojnie, panie Dubosc! Za pańską śmierć!
I wychyliwszy szklankę zbliżał się z nożem w ręku, gdy