Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.
— 19 —

backi z załogą ośmiu ludzi. Stało się to w pobliżu Seaford, małej stacji, oddalonej o kilka kilometrów. Stamtąd można było obserwować cyklon.
— Cóż, proszę pana, zagadnął Szymon znajomego kapitana okrętu, na którym mieli przepłynąć kanał La Manche, co pan myśli o tem? Znów zatonięcie! Czy nie zdaje się panu, że to wszystko zaczyna być niepokojące?
— Owszem, widzę to, niestety, odrzekł kapitan. Piętnastu pasażerów zrezygnowało z podróży. Obawiają się. A przecież jest to jedynie przypadek.
— Przypadek, który się powtarza zbyt często, panie kapitanie. A co groźniejsze, że to już na całym kanale La Manche.
— Na całym kanale znajduje się obecnie około kilku tysięcy statków. Każdemu z nich grozi pewne ryzyko, ale przyzna pan sam, że ryzyko to jest małe.
— A przeprawy nocne czy wszystkie się udały? zapytał jeszcze Dubosc, myśląc o swoim przyjacielu Edwardzie Rolleston.
— Doskonale — w obu kierunkach. I nasza podróż również będzie dobra. „Reine-Mary” jest to nadzwyczaj solidny okręt, bez trudności robiący swoich sześćdziesiąt cztery mile w niespełna dwóch godzinach. Odpłyniemy i przepłyniemy, niech pan będzie spokojny, panie Dubosc.
Ta pewność siebie kapitana i jego zaufanie uspokoiły Szymona, chociaż w głębi umysłu jego pozostały pewne obawy. Nie jechał przecie sam. Korzystając z chwili czasu, poczynił przygotowania do odjazdu, zamówił dwie kabiny, przedzielone salonem i na dwadzieścia pięć minut przed terminem odpłynięcia udał się na dworzec morski.
Panowało tam wielkie ożywienie. W poczekalni około tablicy, gdzie ogłaszano najnowsze depesze, gromadziły się grupy ludzi o twarzach stroskanych. Otaczano też osoby lepiej poinformowane, głośno rozprawiające i gestykulujące. Dużo pasażerów zgłaszało się do kasy z żądaniem zwrotu pieniędzy.
— Ho, ho, ksiądz nasz, ojciec Calcaire, powiedział pół-