wody, dokąd przybiegały z pluskiem fale, dotarł do poprzednio widzianych widm ludzkich.
Szedł od jednego do drugiego, a nie znajdując ojca między niemi, postanowił wrócić na terasę, kiedy zdarzył się drobny fakt, zmieniający zupełnie jego postanowienie. Księżyc ukazał się cały. Natychmiast zasłonięty, wychylił się znów i po kilkakrotnych próbach pomiędzy rozdartemi chmurami, światło jego rozbłysło w przestrzeni, jasne i wspaniałe. Wówczas Szymon, który skręcił naprawo od plaży, stwierdził, że skały, waląc się, pogrzebały wybrzeża w jakimś straszliwym, olbrzymim chaosie, trudnym nawet do wyobrażenia. Białe masy leżały zwalone jedne na drugich, jak góry kredy. A nawet zdawało się Szymonowi, iż rozróżnia jedną z tych masywnych skał pociągniętą widocznie siłą własnego ciężaru aż na pełne morze, gdzie wznosiła się teraz z wody w odległości trzystu metrów od niego.
Po zastanowieniu zmienił zdanie, gdyż przestrzeń była zbyt wielka, lecz w takim razie cóżby to być mogło, co białą olbrzymią sylwetą wydłużało się z wody, jak bestja skulona? Przecie codziennie za lat dziecinnych, jeździł tam swoją małą łódeczką albo też łowił ryby w tych stronach i wiedział napewno, że nic tutaj nie wystawało z wody.
Więc cóż to było? Ławica piasku? To jednakże zdawało mieć linje bardziej twarde i kanciaste i kolor szarawy, kolor skał nagich, bez roślin i traw morskich.
Przybliżył się. Pchała go niezmierna ciekawość, lecz jeszcze bardziej — zdał sobie z tego sprawę o wiele później — coś tajemniczego i wszechpotężnego: szukanie przygód. Przygoda go nęciła: iść zbadać tę ziemię nową, której powstanie musiał przypisać wstrząsom ziemi.
I poszedł. Po pierwszej strefie piasku i po strefie małych skał, gdzie obecnie się znajdował, rozciągała się znów strefa piasku, gdzie fale toczą się wiecznie. Lecz miejscami skały wyskakiwały z wody i z wielkim wysiłkiem, trzymając się linji tych twardych występów, dotarł do celu.
Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/48
Ta strona została skorygowana.
— 46 —