Straszliwy kataklizm z dnia 4 marca, którego skutki bardziej jeszcze niż wojna wpłynęły na ukształtowanie się stosunków dwóch wielkich państw zachodnich, wywołuje już od lat pięćdziesięciu bujny rozkwit wspomnień, pamiętników, studjów, relacyj źródłowych i opowiadań fantastycznych. Świadkowie opowiedzieli swe wrażenia. Dzienniki powydawały zbiory artykułów. Uczeni opracowali poważne i fachowe dzieła. Powieściopisarze napisali ciekawe dramaty i romanse. Poeci rymami opiewali wiekopomne zdarzenie.
Do pełnego obrazu tego przełomu brakło świadectwa najważniejszego: słowa Szymona Dubosc. Jedynie z opowiadań reporterskich, częstokroć niedokładnych lub fantastycznych, znało się rolę bohatera, którego najpierw przypadek, potem niesłychana odwaga i entuzjastyczna przedsiębiorczość rzuciły w samo serce kotłujących się wypadków.
Dzisiaj, gdy narody zgrupowały się dookoła posągu, wzniesionego na arenie, gdzie walczył bohater, koniecznem jest do wieńców legend dorzucić snop prawdy. Zapewne, może niejednemu się zdaje, że prawda ta dotyka zbyt blisko prywatnego życia człowieka — ale czyż fakt ten jest powodem do jej ukrywania?
Szymon Dubosc należy dziś już bowiem do historji.